Ojciec Święty Franciszek podarował nam w tym roku 2014 piękne wydarzenie. 27 kwietnia w czasie jednej kanonizacji ujrzymy dwóch nowych świętych: Jana XXIII i Jana Pawła II. Ten dzień będzie największą pod względem liczby uczestników uroczystością 2014 roku w Watykanie i jedną z rekordowych w historii Kościoła. Szacuje się, że do Rzymu może przyjechać nawet 5 mln osób. Przygotowując się do kanonizacji dwóch wielkich papieży spróbujmy rozważyć ich drogę do świętości, aby z przykładu ich życia zaczerpnąć inspirację i umocnienie dla naszego cierpliwego wędrowania w tym samym kierunku.

Najpierw poznajmy drogę do świętości bł. Jana Pawła II.

Jednym z najpiękniejszych opisów drogi do świętości bł. Jana Pawła II jest homilia wygłoszona przez ks. kard. Stanisława Dziwisza w roku śmierci bł. Jana Pawła II, w czasie otwarcia diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego dnia 4.11.2005r., w liturgiczne wspomnienie św. Karola Boromeusza.

„(...) Ojcze święty Janie Pawle II, chciałeś iść do człowieka ze słowem poezji, ale Bóg miał wobec ciebie inne plany. Pozwól, ze razem z Tobą pójdziemy po twoich śladach na krakowskiej ziemi, by z nich na nowo odczytać tajemnicę twego życia. Bogactwo osoby Jana Pawła II jest tak wielkie, że nie sposób ukazać go w krótkiej prezentacji(...)

Chciałbym tutaj podkreślić niektóre cechy jego duchowości, które zawsze uderzały każdego, kto zetknął się z Nim. W homilii na pięćdziesięciolecie śmierci Brata Alberta (1966 r,) Ks, -Kardynał Karol Wojtyła powiedział:

"Im bardziej Bóg udziela się duszy, im bardziej się do niej przelewa przez dary Ducha świętego, tym bardziej rzuca ją na kolana, Tak właśnie na kolana rzucona została dusza Adama Chmielowskiego przed niewypowiedzianym majestatem Boga, świętością i miłością Boga. Ale Bóg w przedziwny sposób działa w dziejach człowieka. Oto rzucając go przed sobą na kolana, każe mu równocześnie uklęknąć przed jego braćmi, bliźnimi. Tak właśnie stało się w życiu Brata Alberta: rzucony na kolana przed majestatem Bożym, upadł na kolana przed majestatem człowieka...".

 Tak mówił Sługa Boży o Bracie Albercie, ale' w tych słowach chyba możemy odnaleźć także jego samego: na kolanach przed majestatem Bogiem i na kolanach przed majestatem człowieka. Na kolanach przed majestatem Boga Ojciec święty był zawsze, od dzieciństwa począwszy, aż po ostatnią chwilę życia, A być na kolanach przed Bogiem, to znaczy mieć żywą świadomość nieskończonej wielkości Boga, a zarazem Jego bliskości wobec człowieka. Z tej świadomości i z miłującego serca rodzi się potrzeba modlitwy, pokornej rozmowy z Bogiem. Od razu trzeba dodać, że z Bogiem rozmawiał nie tylko na kolanach, ale często także leżąc krzyżem.
Umiłowanie modlitwy wyniósł z domu rodzinnego, a tej miłości uczył się od ojca, którego życie po przedwczesnej śmierci żony „stało się ... jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy”. Kiedy syn budził się w nocy, zastawał ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywał go zawsze w kościele. Wedle świadectwa jednego z kolegów, „Karol miał taki zwyczaj, że po przepracowaniu każdego przedmiotu wychodził do drugiego pokoju i stamtąd wracał po kilku minutach. Kiedyś drzwi były niedomknięte i zauważyłem, że Karol modli się na klęczniku”. Intensywne i głębokie życie modlitwy obejmowało różne formy tej rozmowy z Bogiem: od najprostszego pacierza dziecka po modlitwę brewiarzową kapłana, a nawet kontemplację. W Krakowie czy na Watykanie był wierny takim praktykom modlitewnym, jak codzienne rozmyślanie, adoracja Najświętszego Sakramentu, różaniec, Anioł Pański, litanie do Serca Pana Jezusa i do Matki Bożej oraz Świętych. Nigdy ich nie skracał ani nie przyspieszał, dając rozmowie z Bogiem pierwszeństwo przed innymi zajęciami. Jako Papież wyznał, że nigdy nie opuścił modlitwy brewiarzowej. Głęboko w serce zapadły mu słowa św. Anzelma „ Karmię was tym, czym sam żyję”. Jako kapłan miał świadomość, że „ posługa słowa jest objawieniem tego, co zostało naprzód przygotowane na modlitwie”, że „ prawdy głoszone muszą być wewnętrznie przeżyte, muszą znaleźć się najpierw w przestrzeni modlitwy, medytacji".  Być na kolanach przed Bogiem to nade wszystko być na kolanach przed Jezusem Chrystusem Eucharystycznym. Dlatego Msza święta była dla Sługi Bożego sprawą najważniejszą i najświętszą, stanowiła centrum jego życia i każdego dnia. Wyznaje, że jako kapłan nigdy nie opuścił sprawowania Najświętszej Ofiary, Do Mszy Świętej przygotowywał się przez rozmyślanie, a po jej zakończeniu długo trwał na dziękczynieniu. Klerycy ceremoniarze do dziś mają w pamięci, z jakim skupieniem odmawiał modlitwy przed pontyfikalną Mszą świętą w katedrze wawelskiej. Jego umiłowanie Eucharystii wyrażało się również w trwaniu u stóp Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Za wielkie szczęście uważał to, że w domu biskupim była kaplica, że mógł mieszkać j pracować w przestrzeni Eucharystycznej Obecności Chrystusa, Miał jednak świadomość, że bliskość tej kaplicy jest zarazem wielkim zobowiązaniem, "żeby wszystko w życiu biskupa - nauczanie, decyzje, "duszpasterstwo ­ zaczynało się u stóp Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie". Z uwagi na to „wszystko” w kaplicy nie tylko się modlił, ale także pisał książki, m.in. studium "Osoba i czyn". Do dziś zachował się tam "klęcznik - biurko", przy którym Sługa Boży przygotowywał listy duszpasterskie inne ważne teksty teologiczne. Kiedy z racji zajęć, fizycznie nie mógł przyjść do kaplicy, wówczas w sposób duchowy wchodził "w przestrzeń Najświętszego Sakramentu" (Wstańcie, s. 11,5 n). W Sakramencie Eucharystii Jezus Chrystus, Odkupiciel człowieka, uobecnił swoją zbawczą Ofiarę, którą złożył na ołtarzu krzyża. Dlatego pobożność eucharystyczna w życiu Ks. Kardynała niejako organicznie związała się z miłością do Jezusa ukrzyżowanego. Dlatego chętnie chodził do kościoła franciszkanów, by odprawić Drogę krzyżową przy stacjach malowanych przez Józefa Mehoffera. Tajemnice cierpienia Jezusa i Jego Matki rozważał na kalwaryjskich dróżkach, a w Wielki Piątek dołączał do modlitwy pielgrzymów głosząc kazanie pasyjne na Górze ukrzyżowania. Studenci-klerycy budowali się swoim profesorem, który podczas przerw klęczał na posadzce seminaryjnego korytarza przed stacjami Drogi krzyżowej. W czasie Wielkiego Postu jednoczył się z Chrystusem cierpiącym śpiewając w swej kaplicy -biskupiej a potem papieskiej - pieśni o Jego męce i Gorzkie Żale. Być na kolanach przed Bogiem to także być na kolanach przed Duchem Świętym. Arcybiskup Krakowski wiedział, że jako kapłan jest wezwany, "by być człowiekiem Słowa Bożego" i że „ człowiek współczesny oczekuje ,.. nie tyle Słowa «głoszonego», ile «poświadczonego życiem»". Chcąc "żyć Słowem”, trzeba pognębiać jego znajomość, a temu wysiłkowi powinna "stale towarzyszyć modlitwa, medytacja i prośba o dary Ducha Świętego". Sługa Boży wyznaje, że o te dary modlił się od wczesnej młodości I że pozostał wierny tej modlitwie.

papiez

Poznajmy drogę do świętości bł. Jana XXIII

Angelo Giuseppe Roncalli ( 1881- 1963) – Ojciec Święty w latach 1958 – 1963, jako papież przybrał imię Jan XXIII. Jego dewizą było zawołanie „ Oboedientia et pax” - „ Posłuszeństwo i pokój”. Został beatyfikowany w Rzymie, 3 października 2000r., przez Jana Pawła II, a Jego wspomnienie obchodzimy 11 października. Jan XXIII przeszedł do historii jako < Dobry Papież Jan > albo > Jan Dobry>. Określenia te najlepiej oddają jego osobisty styl bycia i sposób sprawowania posługi: był człowiekiem promieniującym ewangeliczną dobrocią i Bożym pokojem. Łagodny i serdeczny, łatwo nawiązywał kontakty z innymi we wszystkich sytuacjach: zarówno wtedy, gdy spotykał mężów stanu, dyplomatów czy przedstawicieli innych wyznań religijnych, jak i wtedy, gdy odwiedzał rzymskie parafie czy więzienia. Zawsze starał się docierać do tych, którzy szczególnie cierpią. Wiele ojcowskiej troski wykazał o <Kościół milczenia>, prześladowany na różne sposoby w krajach rządzonych przez komunistów, m. in. w Polsce. Jego pragnienie jedności Kościoła Chrystusowego wyraziło się poprzez liczne spotkania ekumeniczne. Spośród encyklik Jana XXIII dwie zyskały rozgłos: światowy: poświęcona sprawom społecznym "Mater et Magistra" C,Matka i Nauczycielka"- 1961 r.) oraz "Pacem in terris" ("Pokój na ziem;" -1963 r.) - o pokoju i sprawiedliwości pośród narodów.

Jan XXIII jako papież podbił serca wiernych. Był pierwszym papieżem od 1870 r., który odbył oficjalne spotkanie poza Watykanem. Słynął także ze zdystansowanego podejścia do ceremoniału papieskiego. Starał się go przestrzegać, ale z przymrużeniem oka. W czasie inauguracji pontyfikatu w Wenecji, kiedy uroczysty pochód otaczał gondolę, w której znajdował się przyszły papież Jan XXIII, przelatująca mewa pobrudziła jego kardynalski płaszcz. Całe otoczenie zamarło w bezruchu. Patriarcha jednak rzekł z uśmiechem: " Byłoby o wiele gorzej gdyby fruwały krowy!" Bł. Jan XXIII zostawił nam jedyny w swoim rodzaju dar. Jest to "Dziennik duszy': zawierający zapiski jego rekolekcyjnych przeżyć, podejmowanych postanowień, świadczące o wytrwałej pracy nad sobą. Rozpoczął te zapiski jako czternastoletni chłopak w roku 1895 i kontynuował przez całe swoje życie kleryckie, kapłańskie, biskupie i papieskie. Ostatnie wpisy są z roku 1962, na kilka miesięcy przed jego śmiercią. Trzymał je zawsze przy sobie i często je odczytywał. Znali je jego kierownicy duchowi i nieliczne osoby bliskie i zaufane.

Złote Myśli bł. Jana XXIII
Jestem przekonany, że chrześcijanie na tym świecie liczą się tylko wtedy, gdy przynoszą pokój.
Można być świętym z pastorałem w ręku, ale tak samo dobrze można nim zostać, mając w ręku miotłę.
Nigdy człowiek nie jest tak wielki jak wtedy, gdy klęczy.
Z ludźmi jest tak jak z winem, z czasem niektórzy stają się lepsi.
Łatwiej ojcu jest mieć dzieci, niż dzieciom ojca.
(www.adoremus.pl)